W województwie lubuskim od 30 listopada 2006 r. w sejmiku rządzi układ koalicyjny PO-PSL-PiS. Na 30 radnych Platforma zdobyła 10 radnych, PIS drugi co do wielkości klub 8 radnych, 3 radnych PSL, 3 radnych Samoobrona (potem byli to niezależni). Po 8 latach rządów SLD ma 6 radnych czyli zdecydowaną mniejszość do dnia dzisiejszego niedopuszczona do władzy w sejmiku. PO „kupiła” w ostatnich tygodniach 3 radnych niezależnych (dawna Samoobrona tak ostro krytykowana przez PO) szykując się do ponownej rekonstrukcji zarządu województwa. Nieudana próba odwołania marszałka z PO miała miejsce 13 siernia 2007 r., ponad pół roku temu, ale się nie powiodła, bo zawiodła próba dyscypliny politycznej ze strony obu klubów PO i PiS, mimo podpisania przed odwołaniem nowej umowy koalicyjnej. W sejmiku PIS był potrzebny dla PO, bo po wyborach samorządowych, województwo znalazło się na skraju bankructwa z powodu zadłużenia szpitali a PO nie miała koncepcji co z tym robić lub oczekiwała od PiS-owskiego wówczas rządu pomocy finansowej i oddłużenia szpitala gorzowskiego. PiS rekomendował moją osobę do tej koalicji, podjęłam się odpowiedzialności za rozwiązywanie kryzysowego stanu ochrony zdrowia. Po ciężkim roku 2007 szpitale odbiły od dna, zamknęły restrukturyzację dzięki pożyczkom udzielonym przez samorząd województwa. PO krytykowała jednak rządy swojego marszałka i dyskredytowała osiągnięcia koalicyjne a zwłaszcza plan naprawczy szpitala gorzowskiego potwierdzony zresztą przez niezależnego audytora - firmę Deloitte. W wielu samorządach wojewódzkich po wyborach parlamentarnych nastąpiła do tego czasu wymiana marszałków w ramach tej samej partii PO i rekonstrukcja zarządów województw. Wygląda na to, że strategię ograniczania samodzielności swoich marszałków w skali kraju PO traktuje jako plan sterowania sejmikami z poziomu parlamentu. Lubuska PO pod przywództwem posła Niesiołowskiego oraz lokalnej szefowej poseł Bukiewicz postanowiła ponownie podjąć próbę rekonstrukcji władzy samorządowej, a ponieważ krytyka koalicji PO-PiS nie znalazła merytorycznych argumentów wśród radnych, władze regionalne podjęły uchwałę o zerwaniu koalicji z PiS-em a klub radnych PO zawnioskował o sesję nadzwyczajną prawie tydzień przed sesją o udzielenie absolutorium zarządowi. Tę sytuację politycznego kryzysu wykorzystał marszałek Zych i dla PSL zażądał jako koalicjant PO wicemarszałka po odejściu PIS, co bardzo zbulwersowało część Platformy z północy województwa ,która poczuła się oszukana przez własną liderkę. Ich bunt związany był z niedomówieniami personalnymi wokół mających się odbyć głosowań oraz możliwością utraty wpływu północy województwa na decyzje sejmiku (konflikt ten wynika z dysproporcji reprezentatywności subregionow w sejmiku lubuskim). I tym razem także tj. 11 kwietnia 2008 r. nie udało się utrzymać dyscypliny i odwołać obu PiS-owskich członków zarządu, odwołano tylko członka zarządu a nie udało się odwołać pisowskiego wicemarszałka. Niewątpliwy udział w tym zdarzeniu odgrywają także radni SLD i ich szanse w polityce lokalnej, gdyż pojawily się możliwości podjęcia rozmów o innych koalicjach dla sejmiku lubuskiego niż to zaplanowano w układzie PO-PSL, uważając, że politycy PiS muszą się poddać. Przebieg sesji był kompromitacją zasad tajności glosowania, radni PO byli pilnowani przez polityków co do ustaleń w głosowaniu, w rezultacie mieliśmy wyjątkową okazję widzieć brak profesjonalizmu i niezłą awanturę sejmikową z uchybieniami proceduralnymi i prawnymi, bo odwołany członek zarządu de facto pełni nadal tę funkcję. Od 2 dni trwają próbne rozmowy, bo PO znalazła się w impasie i musi szukać rozwiązań. Na wniosek parlamentarzystów PiS (list otwarty parlamentarzystów PIS-u) został też poproszony do tych rozmów. Myślę ze PO nie może tym razem spalić szans na wyciszenie sporów wewnętrznych w partii oraz szans dla regionu. Ucieka czas na merytoryczne decyzje samorządu w sprawie rozwoju województwa, a przed nami absolutorium dla zarządu w nie odwołanym jeszcze układzie.
Elżbieta Płonka
Wicemarszałek Województwa Lubuskiego
Prawo i Sprawiedliwość