Praca urzędnika przestała być postrzegana przez młodych ludzi jako atrakcyjna. Urzędy administracji centralnej i samorządowej stały się dla nich jedynie okazją do zdobycia pierwszego doświadczenia zawodowego. Między innymi takie wnioski można przeczytać w raporcie ministerstwa rozwoju regionalnego nt. postępów Polski w zakresie spójności z Unią Europejską.
Opracowanie zaprezentowane na początku sierpnia zawiera bilans gospodarczy i społeczny od momentu wstąpienia Polski do UE. Jeden z rozdziałów poświęcono sytuacji w administracji publicznej, w tym oczywiście w samorządowej. Czytamy w nim, że jednym z głównych problemów kadrowych, z jakimi boryka się polska administracja, jest wysoka rotacja pracowników, zwłaszcza młodych urzędników średniego szczebla. Utrudnia to opracowywanie i wdrażanie długookresowych programów działania oraz prowadzenie spójnej polityki wspierającej rozwój gospodarczo-społeczny.
Jeszcze gorzej ten brak stabilności zatrudnienia wpływa na samych urzędników i ich chęć do podnoszenia kwalifikacji. Urzędnicy częściej bowiem decydują się na uzupełnianie i poszerzanie swojej wiedzy, jeśli widzą przed sobą perspektywy kariery w zawodzie. Niestety praca w administracji często im tego nie gwarantuje.
Jako jedną z przyczyn dużej rotacji kadr w urzędach raport wymienia niższe niż w firmach prywatnych wynagrodzenia (średnia płaca brutto w administracji w 2006 r. to według GUS około 3215 zł, w tym w administracji samorządowej 2804 zł). Co ciekawe wynagrodzenia w administracji publicznej w Polsce przewyższają średnią krajową.
W latach 1998–2005, relacja płac w administracji do przeciętnego wynagrodzenia we wszystkich sekcjach gospodarki utrzymywała się w naszym kraju na względnie stałym, umiarkowanym poziomie (ok. 1,2), podczas gdy w wielu państwach naszego regionu – w szczególności na Litwie i Łotwie, a w mniejszym stopniu także w Estonii i Czechach – płace w administracji wzrosły w stosunku do średniej krajowej.