W środku wakacji Minister Sprawiedliwości Zbigniew Ziobro niespodziewanie wyciągnął sprawę tzw. układu warszawskiego. Prokuratura oskarża w niej o korupcję kilkunastu warszawskich działaczy samorządowych związanych w przeszłości z Platformą Obywatelską oraz lewicą - pisze DZIENNIK.
Układem warszawskim nazywano koalicję UW-SLD, a potem PO-SLD rządzącą Warszawą w latach 1994–2001. Dziś warszawska prokuratura Praga-Północ zamierza skierować akt oskarżenia w sprawie przyjmowania i przekazywania łapówek, dzięki którym biznesmeni prowadzący interesy w stolicy mogli liczyć na przychylność ówczesnych władz miasta.
Za życzliwość trzeba było jednak sowicie płacić. Wysokość łapówek, których wręczanie potwierdziła prokuratura, wahała się od 8 tysięcy do nawet kilkuset tysięcy złotych. Wśród osób, które najwięcej na tym skorzystały, miał być były wiceprezydent stolicy Paweł Bujalski z Platformy Obywatelskiej i nieżyjący już Bogdan Tyszkiewicz, powiązany z gangsterami dawny polityk Unii Wolności zamordowany w nie do końca jasnych okolicznościach.
W sumie na ławie oskarżonych ma zasiąść 16 osób. Dziewięć z nich już się przyznało. Wszystkim grozi od 5 do 12 lat więzienia. „Z mojego punktu widzenia nie ma znaczenia, czy oskarżone osoby są z lewa czy ze środka” - przekonywał wczoraj na konferencji prasowej Zbigniew Ziobro, Minister Sprawiedliwości. „Można ich jednak łatwo zidentyfikować jako polityków Platformy Obywatelskiej i lewicy” - dodawał minister.
Oskarżonych może być więcej. Większość z nich to byli członkowie partii konkurujących z PiS. „Byliśmy dużo szybsi od ministra Ziobro. Ludzi, którzy mogli być zamieszani w korupcyjne interesy, nie ma już w naszej partii od dawna. Nic mi nie wiadomo, aby któryś z ewentualnych podejrzanych był obecnie naszym członkiem” - mówi DZIENNIKOWI Ewa Kopacz, szefowa mazowieckiej PO.
Ziobro dawał wczoraj do zrozumienia, że akt oskarżenia to dopiero pierwszy krok w walce z korupcją w świecie polityki. W warszawskiej prokuraturze okręgowej wciąż toczy się śledztwo związane z tzw. aferą mostową. Śledztwo dotyczy budowy mostów Świętokrzyskiego i Siekierkowskiego.
Ziobro przypominał wczoraj, uprzedzając zarzuty, że o sprawach już wcześniej pisały media. Argumentował, że były to jedne z najdroższych mostów budowanych w Europie. Za aferę mostową odpowiadają głównie byli politycy PO, dlatego opozycja uważa, że minister powinien wstrzymać się z jednoznacznymi ocenami do czasu wydania prawomocnych wyroków.
„Lepiej dopiero wtedy ogłaszać swoje sukcesy” - krytykuje posłanka Kopacz i dodaje, że to kolejny dowód na to, że minister jest mistrzem efektownego sprzedawania swoich sukcesów. „Po raz kolejny takie konferencje odbywają się wtedy, gdy PiS ma problemy. Trudno oprzeć się wrażeniu, że działalność prokuratury ma je przykryć” - dodaje posłanka.
Ministra Sprawiedliwości krytykuje też lewica. „Wolałbym, żeby działania prokuratury odbywały się czasem bez wizerunku Ziobry nad głowami prokuratorów” - mówi Marek Borowski, szef SdPL i jeden z kandydatów na prezydenta stolicy w poprzednich wyborach. Podkreśla też, że nie we wszystkich sprawach minister wykazuje się taką samą gorliwością.
Inne wątpliwości w sprawie zapowiedzianego wczoraj aktu oskarżenia ma Julia Pitera, posłanka Platformy Obywatelskiej, była szefowa Transparency International, a w przeszłości wieloletnia stołeczna radna. „Nie widziałam oskarżenia, więc nie potrafię ocenić jego wartości” - mówi posłanka, ale dodaje, że twierdzenie, iż przestępstwa popełniono za rządów SLD i PO, jest pewnym nadużyciem.
„Sprawa obejmuje lata 1994–2005, a to dwie odrębne politycznie epoki. Do 2000 r. rządziły SLD z Unią Wolności, a dopiero potem Platforma i Piskorski jako prezydent” - dodaje posłanka i podkreśla, że próby przypisania całej korupcji jedynie jej formacji politycznej są nieuczciwe.(...)