Rafał Maliszewski: Czy dymisja Andrzeja Leppera oznacza przedterminowe wybory?
Leonard Krasulski: Na razie nic nie oznacza. Jest to tylko wykluczenie z rządu jednej osoby - drugą jest minister Lipiec. Przy tej okazji Centralne Biuro Antykorupcyjne pokazało, że decyzja o powołaniu tej instytucji była słuszna. CBA stoi na straży czystości oraz transparentności i to jest sukces rządu. A póki co koalicja nadal jest. Liga Polskich Rodzin potwierdziła swoją przynależność, jedynie prezydium Samoobrony podjęło decyzję o wyjściu z koalicji, ale to tylko decyzja zarządu partii.
R.M.: Lepper chce wyrzucić z Samoobrony eurodeputowanego Ryszarda Czarneckiego, za to że namawia Samoobronę do pozostania w koalicji. Liczycie na to, że inni posłowie Samoobrony też nie będą chcieli opuszczać koalicji?
L.K.: Nie chcę komentować spraw wewnątrz Samoobrony i postawy Ryszarda Czarneckiego. Nie ingerujemy w to, nie będziemy próbować „wyrywać” pojedynczych posłów. Jeżeli nie będziemy mieli większości w parlamencie, to przy tak agresywnej postawie opozycji jak teraz, odbędą się przedterminowe wybory.
R.M.: Politycy podają już nawet pierwsze daty.
L.K.: Wybory mogłyby się odbyć 30 września lub 7 października.
R.M.: Po ostatnich spotach Platformy Obywatelskiej atakujących PiS, o koalicji z tym ugrupowaniem raczej nie ma mowy?
L.K.: W polityce nigdy nie mówi się nigdy. A swoją drogą wielu członkom PO, m.in. Janowi Marii Rokicie, te spoty się nie podobały.
R.M.: Andrzej Lepper twierdzi, że stawiane mu zarzuty są wyssane z palca. Czy premier rzeczywiście dysponuje na tyle silnymi dowodami przeciwko niemu?
L.K.: Nie tak dawno była odnawiana umowa koalicyjna, jeszcze wtedy premier nie wiedział o ujawnionych powiązaniach Leppera. Decyzja o jego odwołaniu jest dla nas bardzo ciężka, niszczy nasze plany na przyszłość, przygotowany harmonogram ustaw. To świadczy o tym, że dowody są bardzo poważne.
R.M.: Może pan powiedzieć jakie?
L.K.: Chodzi m.in. o 35-hektarową działkę nad jeziorem w pobliżu Mrągowa, ale to nie wszystko. Nieprawidłowości przy przekształceniu ziemi były już wcześniej. Dostawałem informacje, ludzie zgłaszali się do mojego biura parlamentarnego ze skargami informując o tym, chociaż akurat z tego powodu nie mam żadnej satysfakcji. Słyszałem, że ludziom odbierana jest dzierżawiona ziemia nad jeziorem, po to, żeby ją sprzedać, a zostawiano im tylko siedliska. To smutne, że ta sprawa dotyczy naszego województwa.
R.M.: Jak pana zdaniem, ta sprawa odbije się na wizerunku PiS?
L.K.: Nie wiem, jakie będzie nastawienie społeczne, czy zyskamy, czy też stracimy w sondażach. My chcemy tylko zachować twarz.