Aktualności

Mamy brązowy, ale zawsze to medal

09.07.2007 • źródło: Gazeta Pomorska

Znaleźliśmy się w pierwszej trójce miast, których mieszkańcy wydają najmniej na administrację.

W ubiegłym roku byliśmy jednak na drugim miejscu. Czy spadek to tylko wina przejęcia od administracji rządowej obowiązku zajmowania się świadczeniami społecznymi?

Ranking wydatków na administrację w przeliczeniu na jednego mieszkańca od lat publikuje na swoich łamach miesięcznik samorządowy „Wspólnota”. W tym roku przegraliśmy z Toruniem i Białymstokiem. W ubiegłym roku lepszy był tylko Białystok, a my z pobłażaniem spoglądaliśmy na czwarte miejsce Torunia. Teraz nasi sąsiedzi tryumfują.

Więcej zadań

Dlaczego Bydgoszcz spada w rankingu?

„Musieliśmy zatrudnić dodatkowo siedemdziesiąt osób, bo przejęliśmy od administracji rządowej obowiązek zajmowania się świadczeniami społecznymi. Krótko mówiąc: To co ubyło ZUS-owi, spadło na nasze barki” - mówi Wioletta Schreiber, szefowa kancelarii prezydenta. Czy to jedynie wina utworzonego niedawno wydziału świadczeń społecznych? „To wina złej polityki personalnej sekretarza miasta. Po pierwsze niektóre wydziały zostały rozdymane do takiej wielkości, że już na pierwszy rzut oka wydaje się to nie merytorycznym działaniem. Kiepska polityka objawia się także w różnych dziwnych posunięciach. Podam przykład, z ratusza zwolniono dobrego pracownika, który odwołał się od tej decyzji do sądu. Sąd uznał jego racje i przywrócił do pracy. Teraz znów chcą go zwolnić” - twierdzi radny Piotr Król (PiS) i przewodniczący komisji rewizyjnej Rady Miasta.

Długi czas spłacić

Większe zatrudnienie to także efekt spłacania długów wyborczych przez prezydenta Konstantego Dombrowicza. W ratuszu zatrudnienie znaleźli m.in. Bogdan Dzakanowski i jego prawa ręka z Bydgoskiej Ligi Rodzin - Jan Gaul. Na listę płac ratusza trafił także Jerzy Woźniak, nowy asystent Dombrowicza, który bez rezultatu startował z listy prezydenta do fotela radnego (i wpłacił na kampanię 940 złotych).

Pora na oszczędności

Ratusz się broni, bo przecież jesteśmy w czołówce. „Musimy oszczędzać i przynosi to dobre efekty. Zaczyna się od prozaicznych wydatków, choćby papieru do drukarek, czy tonerów. Kończy na samochodach. Poza tym urzędnicy wcale nie zarabiają dużo. To pensja rzędu niecałych dwóch tysięcy” - tłumaczy Schreiber.

152 złote i 60 groszy bydgoszczanina to sumka niewielka w porównaniu z warszawskimi wydatkami na administrację. Więcej płacą na urzędników także w zbliżonym do Bydgoszczy wielkością Lublinie. W „powiatowym” Włocławku administracja kosztuje mieszkańca 178 zł.

Maciej Myga