Miejska spółka nie będzie budować mieszkań na sprzedaż. Po krytyce projektu, prezydent wycofał go z obrad wczorajszej sesji.
Prezydent po raz kolejny przegrywa z większością w Radzie Miejskiej. Jak widać, nie jest z tego powodu zadowolony.
Jak to robią w Gdańsku
Miasto w drodze przetargu przekazuje inwestorowi grunty żądając w zamian wybudowania określonej liczby lokali. W ten sposób zabezpiecza własne potrzeby dla najbiedniejszych najemców.
Według projektu uchwały Słupskie Towarzystwo Budownictwa Społecznego miałoby otrzymać 1,5 ha gruntu wartości 3,6 mln zł. W zamian wybudowałoby 170 mieszkań pod komercyjną sprzedaż.
Zdaniem magistratu fakt, że spółka nie płaciłaby za grunt miałby spowodować niższą cenę mieszkania (nie zawierałaby ona ceny gruntu).
Rajcy prawicy na wczorajszej sesji Rady Miasta wręcz zmiażdżyli pomysł.
„Sprzedaż komercyjna mieszkań nie oznacza, że ich cena będzie niższa. Cena będzie taka jaką dany lokal osiągnie w przetargu” - mówił Tadeusz Bobrowski, radny PiS. „Poza tym ta spółka została powołana do budowania mieszkań w systemie TBS. Więc niech na tym poprzestanie”.
Atmosferę dyskusji podniósł Krzysztof Kido, radny obozu prezydenckiego.
„Nikt przecież nie mówił o wystawieniu mieszkań na przetarg. Można ustalić ich cenę, a później kto będzie pierwszy, ten kupi” - stwierdził. Dodał, że sprzeciw prawicy spowoduje, że mieszkania w Słupsku wciąż będą drogie: „Rada daje wyraźny sygnał, by młodzi ludzie nie przyjeżdżali do Słupska”.
Rajcy drugiej strony argumentowali, że chcą tanich mieszkań, trzeba znaleźć na to lepszy sposób. „Najważniejsze są grunty, których ciągle mamy bardzo mało” - mówił Bogusław Dobkowski, radny Platformy Obywatelskiej.
Robert Kujawski z PiS sugerował, że tworzenie list nabywców mieszkań po ustalonej cenie może stwarzać warunki do korupcji.
Jego zdaniem pomysł magistratu stwarza spółce miejskiej preferencyjne warunki w stosunku do innych przedsiębiorców, którzy chcą budować mieszkania na sprzedaż.
Pod naciskiem radnych, prezydent Maciej Kobyliński wycofał projekt. Zapowiedział, jednak że powróci do sprawy.
Nasz komentarz
Czy nawet jednorazowe oddanie 170 mieszkań obniżyłoby cenę metra kwadratowego w mieście? Nie, bo popyt jest dużo dużo większy. Jedyny efekt byłby taki, że 170 szczęśliwców miałoby tańsze mieszkania - o ile dostali by je z tak zwanej listy, a nie przetargu.
Radny Kido powinien jednak pamiętać o kłopotach członków swojej formacji z różnymi listami, bo decyzja o tym, kto się na niej znajdzie zawsze może wzbudzić kontrowersje.
Tak więc pomysł magistratu należy między bajki włożyć, a budowanie pozostawić prywatnym firmom. Im mniej publicznej ręki w rynku, tym lepiej dla niego. Chyba, ze żyjemy w socjalizmie. A to już inna sprawa.