Parlamentarzyści PiS krytykują organizowanie polsko-niemieckich spotkań z udziałem ziomkostw. Choć na sobotnim Kongresie Samorządowo-Politycznym w Olsztynie przedstawiciele ziomkostw solennie zapewniali, że odcinają się od polityki Eriki Steinbach i kategorycznie odrzucają roszczenia majątkowe względem Polski, to zdaniem krytyków tego typu przedsięwzięć, w praktyce to tylko fałszywe deklaracje. Według nich, to próba zakamuflowania problemu, sam zaś pomysł zorganizowania spotkania świadczy tylko o uległości ze strony niektórych polskich samorządowców.
W olsztyńskim kongresie uczestniczyli samorządowcy z Warmii i Mazur, parlamentarzyści oraz byli mieszkańcy wschodniopruskich powiatów (m.in. Olsztyn, Pasłęk, Reszel, Giżycko). „Takie spotkanie w ogóle nie powinno mieć miejsca i każdy, komu zależy na Polsce, nie powinien legitymizować tego spotkania swoją osobą. Co to w ogóle za spotkania w naszym kraju z ziomkostwami? Przecież rząd niemiecki wspiera ich rewizjonistyczne organizacje” - komentuje Dorota Arciszewska-Mielewczyk (PiS), prezes Powiernictwa Polskiego.
Parlamentarzystka krytycznie odniosła się do wypowiedzi Bernda Hinza, współorganizatora kongresu, w którym uczestniczyli samorządowcy z Polski i Niemiec. W czasie spotkania niejednokrotnie deklarował on, że aż 90 procent byłych mieszkańców Prus Wschodnich jest przeciwko wysuwaniu roszczeń majątkowych pod adresem Polski.
„Chcemy jedynie politycznego wyjaśnienia kwestii wypędzenia, ale kategorycznie odrzucamy drogę sądową, kategorycznie odrzucamy roszczenia majątkowe względem Polski. Mówimy o tym konsekwentnie od 2000 roku, a niedawno słuszność naszych racji stwierdził Trybunał Praw Człowieka, oddalając skargę Powiernictwa Pruskiego, które domagało się zwrotu majątków na terenie Polski. My się kategorycznie odcinamy od tego, co mówi i robi Powiernictwo Pruskie” - mówił Hinz.
Jednocześnie jednak przyznał, że środowiska „wypędzonych” są w Niemczech podzielone - część mieszkańców byłych Prus Wschodnich jest zrzeszona w jego organizacji, inni działają w Ziomkostwie Prus Wschodnich czy Powiernictwie Pruskim, a wszystkie te organizacje formalnie podlegają Związkowi Wypędzonych.
Hinz jest przewodniczącym Samorządowo-Politycznego Partnerstwa zrzeszającego niemieckich samorządowców oraz część środowisk tzw. wypędzonych, a także przewodniczącym Stowarzyszenia Byłych Mieszkańców Powiatu Pasłęk. I choć w minioną sobotę w Olsztynie odcinał się od Steinbach, to nie zmienia to faktu, że jest członkiem prezydium Związku Wypędzonych.
To już siódmy tego rodzaju kongres w Olsztynie. Tydzień wcześniej odbyło się w tym mieście podobne spotkanie, organizowane przez ziomkostwo byłych mieszkańców Prus Wschodnich, ale został on zbojkotowany przez stronę polską, ponieważ jego uczestnicy wysuwali pod adresem Polski roszczenia majątkowe. Warto przy tym zaznaczyć, że w spotkaniu Ziomkostwa Prus Wschodnich (jedno z ziomkostw w Związku Wypędzonych Eriki Steinbach) i samorządowców z Warmii i Mazur, jakie miało miejsce przed czterema laty, również w Olsztynie, doszło do incydentu. Lokalnych samorządowców oburzyło wówczas, iż na przygotowanych przez organizatorów identyfikatorach zamiast nazwy województwa wpisano nazwę „Prusy Wschodnie”. Młodzieżówka PiS wręczyła wtedy Hinzowi administracyjną mapę Polski i albumy historyczne z intencją, by dowiedział się, iż są to tereny polskie.
Anna Ambroziak