Porty zwlekają z rozbudową lotniska. Kibice mogą nie dolecieć do stolicy na Euro 2012.
Władze stołecznego lotniska opóźniają dokończenie jego budowy. Prawdopodobnie z obawy, że ewentualna wpadka podczas prac może być wykorzystana przez opozycję w kampanii prezydenckiej. Aby się przed tym ustrzec, dyrekcja PPL-u pochodząca z nadania Platformy Obywatelskiej zamierza prowadzić inwestycję w iście żółwim tempie.
Przylatujących do stolicy turystów jeszcze przez lata będą straszyć sterczące z ziemi betonowe kikuty po niedokończonej budowie Terminalu 2. W październiku minął rok, od kiedy PPL wyrzucił z budowy lotniska konsorcjum, które nie było w stanie dokończyć inwestycji. Od tego czasu niemal nic na Okęciu się nie zmieniło. Co prawda władzom portu udało się spełnić wymogi straży pożarnej i uruchomić Terminal 2, jednak pirs południowy i centralny, które są integralną częścią inwestycji, pozostały w takim samym stanie, w jakim zostawił je wykonawca rok temu. Dyrekcja jedynie ogłosiła we wrześniu przetarg, w którym zostanie wybrana firma przygotowująca specyfikację przetargu na dokończenie inwestycji. Polskie Porty Lotnicze tak kuriozalną procedurę tłumaczą ostrożnością. „Nie chcemy popełnić błędu, dlatego cała procedura została podzielona na etapy” - mówi Jakub Mielniczuk, rzecznik PPL-u. „Dokładny harmonogram prac zostanie upubliczniony za około dwa tygodnie” - dodaje. Dziennikowi „Polska” udało się jednak dotrzeć do warunków przetargu, z których wynika, że zwycięska firma będzie miała aż 17 miesięcy na przygotowanie oferty przetargowej na dokończenie inwestycji. Dla porównania konsorcjum miało 12 miesięcy na zrobienie planów budowlanych Terminalu 2 oraz pirsu północnego, centralnego i południowego. Firma zostanie wybrana, więc dopiero w grudniu, prace budowlane zaczną się najwcześniej pod koniec 2010 r.
„To celowa gra na zwłokę” - mówi jeden z byłych pracowników portów. „Decyzja przyszła z góry. Platforma Obywatelska nie chce do czasu wyborów prezydenckich podejmować trudnych inwestycji, ponieważ gdyby prace się przeciągały, mogłoby to zagrozić kampanii wyborczej Donalda Tuska” - dodaje. Najprawdopodobniej politycy obawiają się komplikacji, jakie mogą powstać przy łączeniu starego terminalu z nowym. Według planów ściany między budynkami zostaną zburzone i dzięki temu utworzona zostanie jedna duża hala odlotów. Jeśli przy tych pracach pojawiłby się poważny problem, mogłoby to się wiązać z zamknięciem stołecznego lotniska.
Dlatego prace rozpoczną się dopiero po wyborach. Prawdopodobnie, aby ukryć ten fakt PPL nie opublikował na stronie informacji o przetargu.
Tak długi czas na sporządzenie specyfikacji przetargowej jest tym bardziej dziwny, że porty przez ostatnie kilka miesięcy robiły inwentaryzację placu budowy i dysponują informacją, co należy zrobić, aby dokończyć budowę pirsu południowego i wybudować pirs centralny. Ponadto PPL mają gotowy projekt rozbudowy Okęcia i mogą z wolnej stopy wybrać firmę budowlaną, która dokończy całą inwestycję. Takie rozwiązanie byłoby najszybsze i pewnie najtańsze. Oznaczałoby też, że prace skończyłyby się na pewno przed Euro 2012. Obecna koncepcja PPL-u tego już nie gwarantuje. Gdyby pirsy nie powstały do czasu mistrzostw, Okęcie nie byłoby w stanie przyjąć tysięcy kibiców, którzy przylecą na rozgrywane w Warszawie mecze. Wtedy samoloty musiałyby lądować na innych lotniskach.
Marcin Zieliński