Aktualności

Zakończyły się Dni Radomia

11.06.2008 • źródło: Gazeta Wyborcza - Radom

Były koncerty, festyny, konkursy i dyktando - w niedzielę zakończyło się trzydniowe święto miasta. Najciekawszą imprezą podczas Dni Radomia był dla wielu festyn archeologiczny. Choć tłumów nie było, tym, którzy zdecydowali się w weekend odwiedzić Piotrówkę, impreza się podobała.

„Stoisk jest więcej niż w ubiegłym roku i są bardzo różnorodne. Jest jednak mało ludzi, bo według mnie festyn był za mało rozreklamowany” - mówił Zbigniew Świercz. „Kiedy byłem dzieckiem, to przychodziłem tu, na grodzisko pocięte wtedy w szachownicę, i podglądałem prace archeologiczne” - opowiada. Ale do imprez tego typu ciągnie go nie tylko zamiłowanie do historii. „Przede wszystkim lubię spokój. Proszę spojrzeć, kiedyś żyło się w innym tempie, nikt nigdzie się nie spieszył, nie to co teraz. To świetna impreza dla całych rodzin, można się sporo dowiedzieć. Kto dziś wie, jak się robiło dziegieć, i w ogóle co to było?” - mówi pan Zbigniew.

Radomski festyn przyciągnął także gości spoza miasta. „My przyjechaliśmy tu specjalnie z Warszawy, często bywamy na tego rodzaju imprezach” - mówi pani Dorota, która przyszła na Piotrówkę razem z chłopakiem. „Bardzo udany festyn, powinno być takich więcej” - dodaje. Pani Dorota próbowała swoich sił w kowalstwie, w nagrodę za pomoc w wykuwaniu została mianowana pomocnikiem kowala.

Na innych stoiskach można było poznać tajniki garncarstwa, zobaczyć, jak się używało wrzeciona czy farbowało wełnę. Chętni próbowali swoich sił w łucznictwie i własnoręcznie wykuwali monety. „A czy ja sobie poradzę z taką monetą?” - zastanawiała się jedna z uczestniczek festynu. „A biła pani kiedyś schabowe? Tak? To sobie pani poradzi” - przekonywał obsługujący stoisko.

W niedzielne popołudnie spacerujący deptakiem mogli posłuchać koncertów, które odbywały się przy fontannach. A przy pomniku Jana Kochanowskiego widowisko uliczne zaprezentowali dzieciom wolontariusze z Arki.

W sobotę radomianie rywalizowali o tytuł Radomskiego Mistrza Polskiej Ortografii. Zgłosiło się 141 osób, a udział w dyktandzie wzięło 107 osób. Najlepsza okazała się tegoroczna maturzystka Justyna Sułek. W nagrodę dostała kamerę cyfrową. Wyróżnieni i nagrodzeni zostali także: Aleksandra Kaczor, Katarzyna Kwiecień, Elżbieta Pijanowska, Michał Dzierzak i Marta Matasek.

Agnieszka Kępka

Radomskie dyktando 2008

„Wczesnoczerwcowy upał w Skarżysku-Kamiennej”

Późnopopołudniowe słońce prażyło niemiłosiernie znad rozżarzonych dachów findesieclowych kamieniczek. Parzące kocie łby, niezmienione od przeszło ćwierć wieku na placu Na Skraju, trzeba by chyba było bez ustanku zraszać wodą, strzykającą z niejednego tu hydrantu, by zniknęło przyprószenie zszarzałym kurzem, z lekka upodabniające spierzchniętą nawierzchnię do quasi-pustyni Kalahari.

Ponadtrzydziestopięciostopniowy upał zwarzył nie tylko bladoróżowy lwipyszczek, gorzko pachnące listki szałwii i lekko fioletowe kwiaty surfinii, gdzieniegdzie zsuwające się bezładnie z wyprażonych balkonów z balustradkami powyginanymi w esy-floresy, lecz także nadwerężył dwa rzędy tui, rozrzuconych w tę i we w tę stronę przy północno-wschodniej pierzei placu.

Półzwinięte markizy minikawiarni o pretensjonalnej nazwie „Dróżka u Strużki” przypominały teraz pół wyżęte, pół mokre płachty luźno zwisającej żorżety, niedającej ani krzty chociażby pseudocienia.

Znienacka, z naprzeciwka, z alei 3 Maja, spoza samotnej robinii, tuż-tuż obok zdezelowanego hydrantu, wychynął spotniały, ale i zsiniały komiwojażer, powłóczący nogami, jakby przygwożdżonymi do podłoża, ciągnący z trudem wózek-sklepik, pełen barachła, ohydztwa i paskudztwa, spod którego z rzadka widać było niespotykanej urody półrzeźby, reliefy i fajansowe cacuszka. Z wolna rozpostarł miniparasol i - dysząc ciężko - przykucnął przy hydrancie. Haustami chłeptał do woli wodę, chłonąc jej rzeźwy chłód, a wkrótce potem, westchnąwszy, zaczął powoli rozścielać swój nie najzasobniejszy kram po prostu na trotuarze.

Szczęść Boże, kramarzu! Oby cię upał nie zmorzył i obyś zarobił co nieco na swoje, nie największe przecież, potrzeby!