Paczkę kawy i herbaty wręczyli w poniedziałek młodzi działacze PiS wicemarszałkowi województwa lubelskiego Sławomirowi Sosnowskiemu (PSL). Demonstrowali w ten sposób swoje oburzenie, po tym jak „Gazeta Wyborcza” opublikowała zdjęcie gabinetu Sosnowskiego z butelką koniaku na stole.
„Prosimy bardzo, żeby te akurat napoje pan marszałek spożywał, a nie te, które były widziane na zdjęciu kilka dni temu w lokalnej prasie” - powiedział Paweł Paszko z Forum Młodych PiS wręczając paczkę kawy i paczkę herbaty Sosnowskiemu.
Przypomniał, że regulamin urzędu zakazuje picia, a także wnoszenia alkoholu na teren urzędu.
„O spożywaniu alkoholu w urzędzie nic mi nie wiadomo” - powiedział Sosnowski dziękując za herbatę i kawę, które jak dodał „należy przekazać potrzebującym”, bo w urzędzie ich nie brakuje.
W ubiegłym tygodniu lubelska „GW” opublikowała zdjęcie zrobione w gabinecie marszałka, na którym widać Sosnowskiego oraz dwóch innych radnych PSL. Radni siedzieli przy stole, na którym stała napoczęta butelka koniaku.
Gazeta napisała, że radni pili alkohol w gabinecie marszałka w godzinach pracy urzędu. Obchodzili w ten sposób imieniny jednego z nich. Wezwana przez dziennikarzy policja przyjechała już po zakończeniu pracy urzędu, gdy wicemarszałek i radni wyszli.
Po publikacji marszałek województwa Krzysztof Grabczuk odbył z Sosnowskim dyscyplinującą rozmowę i udzielił mu upomnienia. Jak powiedziała Dorota Goluch z biura prasowego urzędu, Grabczuk odbył też rozmowę z pozostałymi członkami zarządu i zapowiedział, że taka sytuacja nie może się więcej powtórzyć.
Sosnowski w rozmowie z dziennikarzami w poniedziałek zaprzeczył jakoby w jego gabinecie był pity alkohol. Przyznał, że jeden z radnych przyniósł napoczętą butelkę alkoholu i chciał poczęstować kolegów. Sosnowski podkreślił, że kilkakrotnie prosił radnego, aby alkohol wyniósł i ten zabrał go wychodząc z gabinetu.
„Do tej butelki nie zasiedliśmy. Nikt go nie pił. Ze zdjęcia nie wynika, że alkohol był spożywany” - powiedział Sosnowski.
Na zdjęciu widać na stole literatki. Sosnowski twierdzi, że gdyby pili alkohol, to nie z literatek, tylko z kieliszków, które zostały w jego gabinecie po poprzedniku.
„Nie mam takiej mocy, aby przeciwstawić się temu, co ludzie przynoszą. Ja szanuję radnych i z nimi się liczę, dzięki nim zostałem tu postawiony” - dodał.
Sprawą zajmuje się także policja, która wszczęła postępowanie mające wyjaśnić, czy doszło do wykroczenia jakim jest picie alkoholu w miejscu pracy.