Gorzowski SLD w rozsypce? - Nie. To tylko zwieranie szeregów - mówi Jakub Derech-Krzycki, który podważył legalność miejscowego zjazdu partii, bo na obrady przyszła mniej niż połowa działaczy SLD.
Kilka lat temu miejskie struktury Sojuszu mogły się pochwalić niemal 300 członkami. Teraz oficjalnie jest ich 178, ale na poniedziałkowy zjazd sprawozdawczo-wyborczy przyszło zaledwie... 79. To mniej niż wymaga kworum.
„Poddałem w wątpliwość legalność zjazdu, bo tak naprawdę nie wiemy, kto jest w Sojuszu, kto płaci składki, a kto już się dawno z nami rozstał. To trzeba zweryfikować” - tłumaczy były poseł i szef SLD w Gorzowie Jakub Derech-Krzycki. „Taka była moja intencja wystąpienia, chociaż wielu doszukuje się jakiegoś drugiego dna. Najpierw ustalmy, ilu nas jest i kto, a potem się wybierajmy i dyskutujmy o celach Sojuszu w mieście, w regionie i w kraju. SLD jest teraz na granicy progu wyborczego. To dobry moment, żeby zrobić porządek w partii” - dodaje.
Niektórzy działacze SLD przypisują Krzyckiemu chęć odzyskania wpływów w SLD. „To musi się podobać prezydentowi Tadeuszowi Jędrzejczakowi, Krzycki jest jego człowiekiem” - mówi nam jeden z działaczy.
Fiasko zjazdu bagatelizuje gorzowski poseł Jan Kochanowski, obecnie szef lubuskiego SLD, który na najbliższym zjeździe wojewódzkim będzie się ubiegał o reelekcję. „Do kworum zabrakło zaledwie ośmiu osób. Podważanie legalności zjazdu chyba nie miało sensu. To podkładanie nogi przez byłego posła, ale ja się pytam: komu? Wymianę pokoleniową mamy już za sobą. W Sojuszu rządzą 30-latkowie. To na kogo mamy ich zmienić? Na przedszkolaków? Za tydzień zjazd się odbędzie i wybierzemy delegatów”.
Mirosława Winnicka, szefowa gorzowskiego SLD także uważa, że w partii nie ma konfliktów. Sama nie ma jednak wśród działaczy najlepszych notowań. Wybrana na przewodniczącą w kwietniu ub.r. miała wzmocnić Sojusz, zatrzymać odpływ członków i odbudować wpływy partii w mieście. Przypomnijmy, że w 2002 r. SLD uzyskał w Gorzowie 50 proc. poparcia w wyborach do Sejmu, miał większość w radzie miasta. Teraz w 25-osobowej radzie SLD ma zaledwie czterech radnych, a polityczne wpływy w mieście ludzi związanych z lewicą to zasługa jedynie prezydenta Tadeusza Jędrzejczaka, który z SLD wystąpił.
„Mirosława Winnicka jest mało widoczna” - przyznaje Jakub Derech-Krzycki. Podobnego zdania jest poseł Jan Kochanowski. „Może lepiej byłoby, gdyby partią kierował np. Paweł Leszczyński z racji zajmowana publicznego stanowiska wiceprzewodniczącego rady miasta” - mówi. „Ale on z powodów zawodowych nie ma czasu na większe zaangażowanie się w pracę dla Sojuszu”.
Zjazd gorzowskiego SLD odbędzie się w przyszłym tygodniu. Mają na nim zostać wybrani delegaci na zjazd wojewódzki 10 maja w Kostrzynie.
Artur Brykner