Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego wyjaśnia, czy unijna pomoc dla córek byłego wicemarszałka województwa była zgodna z prawem.
Pensjonat w miejscowości Bryzgiel należący do rodziny posła PSL Jana Kamińskiego, to dla tego polityka źródło nieustających zmartwień. Nie dość że sąd orzekł, że jeden z budynków na działce należącej do córek parlamentarzysty wybudowano nielegalnie, to jeszcze ABW sprawdza, czy unijna dotacja, za którą rozbudowywano pensjonat, w ogóle się rodzinie Kamińskich należała. Przyznano ją, gdy wicemarszałek nadzorował turystykę i ochronę środowiska w Podlaskiem.
Agenci w porozumieniu z prokuraturą przesłuchują pracowników departamentu pomocy strukturalnej urzędu marszałkowskiego, gromadzą też dokumentację z konkursu, w wyniku którego córkom ówczesnego marszałka przyznano dwa lata temu 200 tys. zł unijnej pomocy.
„Śledztwo w tej sprawie w lipcu zeszłego roku z urzędu wszczęła Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Dotyczy wyłudzenia dotacji unijnych na budowę pensjonatu w miejscowości Bryzgiel. Nie ma żadnych osób podejrzanych, na razie trwa przesłuchiwanie świadków” - mówi prokurator Adam Kozub, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Białymstoku, która nadzoruje pracę ABW. Agencja podejrzewa, że we wnioskach o eurokasę nie wszystkie informacje mogły być zgodne z prawdą.
Dotacja wzbudziła też wątpliwości NIK. W połowie ubiegłego roku stwierdziła ona, że okoliczności, przy których dokonano wyboru tego projektu, „mogą świadczyć o niezachowaniu obiektywizmu i bezstronności”.
Wówczas marszałek Kamiński zapewniał, że nie wpływał na przyznanie dotacji córkom. Zadeklarował też, że jeśli będzie taka potrzeba, zwróci 200 tys. zł. Wczoraj (chroniony immunitetem jako poseł) nie odbierał telefonów od dziennikarzy „Gazety”.