W Kielcach i Bydgoszczy miejscy urzędnicy nie mogą dowolnie surfować po internecie. W Szczecinie nikt pracownika magistratu nie odetnie np. od portalu Nasza-klasa. Urzędnik musi jednak pamiętać, że jego podróże po internecie są monitorowane - pisze "Kurier Szczeciński".
„Wychodzimy z założenia, że lepiej wychowywać niż karać” - tłumaczy Andrzej Feterowski, dyrektor Wydziału Informatyki UM w Szczecinie. „Wszyscy pracownicy są świadomi, że ich działania są obserwowane. Pod nadzorem jest także poczta elektroniczna przechodząca przez urzędowe konta. Nie podglądamy jej na bieżąco, ale w razie potrzeby możemy zajrzeć do kopii na naszych serwerach” - dodaje.
W Bydgoszczy władze miasta doszły do wniosku, że w internecie czyha na urzędników zbyt wiele pokus - fora dyskusyjne, strony z zabawnymi filmikami i aukcje internetowe. Zamiast pracować, spora część pracowników tamtejszego magistratu spędzała czas w wirtualnej rzeczywistości. Decyzją władz spośród 400 urzędników, którzy mieli dostęp do globalnej sieci, internet zachowają tylko nieliczni.
W Kielcach blokady objęły serwis społecznościowy Nasza-klasa. Niektórzy z tamtejszych pracowników samorządu spędzali nawet 7 godzin dziennie, szukając znajomych z dawnych lat. Zdaniem przedstawicieli kieleckiego urzędu, to bardzo obciążało serwery magistratu i utrudniało wykorzystanie służbowe internetu. Przy okazji urzędnikom zakazano korzystać z prywatnej poczty i ograniczono pojemność kont służbowych - nie mogą już przesyłać między sobą np. zdjęć.
W Szczecinie przegląd aktywności internetowej Ryszard Słoka, sekretarz miasta, zarządził na początku kadencji. Wyłowiono wówczas osoby, które używały internetu nie tylko do zadań służbowych. Okazało się jednak, że choć spora część - nawet wysokich urzędników magistrackich - ma swoje konta na portalu Nasza-klasa, to rekordziści surfowania siedzą głównie na forach dyskusyjnych. A raczej siedzieli, po rozmowach z delikwentami ich nadaktywność sieciowa ustała.
Artur Ratuszyński