Regionem zachodniopomorskim rządzi Platforma Obywatelska wspomagana przez PSL. Sytuacja, można powiedzieć za Donaldem Tuskiem z kampanii wyborczej, „modelowa i dobra dla Polski”. Sam miód. Mamy tego modelowy przykład z Koszalina. Jak się dowiadujemy, w tamtejszej Agencji Rozwoju Regionalnego pięciokrotnie wzrosło wynagrodzenie członków rady nadzorczej.
Koszalińska Agencja Rozwoju Regionalnego S.A. rezyduje w skromnym budyneczku przy ul. Przemysłowej 8. Nikomu z tak zwanych szarych obywateli tego chyba najbiedniejszego, najbardziej skopanego przez transformację ustrojową miasta Polski (niegdyś województwo) nie przyszłoby do głowy, jaką forsą ta samorządowa spółka akcyjna obraca i ile zarabia na czysto. Jej kapitał założycielski to raptem 1 milion 230 tys. zł, za to zakres działalności pozwala mniemać, że nie takimi milionami obraca. Agencja jest spółką okołobiznesową - stymuluje rozwój firm, doradza im, wpływa na rozwój gospodarczy regionu, ale także wolno jej inwestować w nieruchomości, wynajmować je, dzierżawić zarobkowo od innych podmiotów, mieć udziały w spółkach prawa handlowego, organizować targi i inne imprezy handlowe, prezentacje oraz prowadzić szkolenia specjalistyczne.
Agencja, jej zarząd i rada nadzorcza niczego nie czynią darmo - każdy rodzaj działalności to potężna kasa. Głównymi udziałowcami KARR S.A. są - uwaga - samorząd wojewódzki reprezentowany przez zachodniopomorski urząd marszałkowski - 73,83 proc. udziałów, Agencja Rozwoju Przemysłu SA - 10,16 proc., miasto Koszalin - 8,13 proc, firma Kredyt Service - 4,07 i miasto Szczecinek - 0,81 proc. KARR S.A. jak każda spółka prawa handlowego ma zarząd oraz radę nadzorczą. W czerwcu, jakby w przewidywaniu wyborczego zwycięstwa w Polsce, na wniosek głównego udziałowca, czyli urzędu marszałkowskiego zdominowanego przez PO, walne zgromadzenie wspólników odwołało poprzedni zarząd i radę nadzorczą. Nie trzeba zapewniać, że do jednego i drugiego ogniwa wybrano swojaków w rozmaity sposób powiązanych z partią rządzącą regionem.
Zarobki w zarządzie zostawiono w spokoju jako przyzwoite. Pozostał do rozwiązania problem wynagrodzeń rady nadzorczej. Był kłopot - swoi ludzie nie będą przecież zasiadali w radzie za parę złotych płatne za każde posiedzenie jak za przeproszeniem za występ w prowincjonalnej rewii. Do tego posiedzenia odbywały się nieczęsto. No, to sobie z kłopocikiem poradzono - a jakże też na wniosek głównego udziałowca, czyli platformerskiego urzędu marszałka regionu. I obecnie członkowie rady kasują ryczałtem. Ile? Konkretnie to tajemnica, ale wedle naszych źródeł - pięć razy więcej niż poprzednio - od 50 do 75 proc. średniej płacy krajowej miesięcznie. Rachunek, przyjmijmy, prosty: dostawali średnio po 500 zł, teraz 2500. Skoro określono takie a nie inne rozwarcie „widełek”, to można przypuszczać, że nikt frajerem nie jest, zatem bierze wartość górną. A dokładnie?
Grzebiąc w płacowych niuansach tej skromnej agencji natrafiliśmy na istne cuda niewidy. Oto prezes KARR SA Ryszard Zdrojewski przekonywał nas, że członkowie rady na tej zmianie... stracili. Skutkiem nowego systemu wynagradzania rady nadzorczej, bardzo skomplikowanego - oświecał nas prezes - koszty działania agencji są mniejsze. Koniec końców prezes odesłał nas do urzędu marszałkowskiego, gdyż - jak powiedział, zapewne niechcący - to urząd zalecił wspólnikom zmianę sposobu wynagradzania członków rad nadzorczych we wszystkich spółkach, których jest udziałowcem. W KARR S.A. kłopot piorunem był z głowy, zgromadzenie uchwaliło, jak się członkom należy.
Natychmiast skontaktowaliśmy się z urzędem pana marszałka, aktywisty PO Norberta Obryckiego. Na nasze pytanie, czy rzeczywiście decyzja lub sugestia tylko o zmianie wynagrodzeń rad w spółkach wyszła od urzędu i czy dotyczyła - jak nam wyjawił prezes Zdrojewski z Koszalina - wszystkich spółek samorządowych, można oczekiwać krótkiej odpowiedzi. W zasadzie: tak lub nie. Reakcja urzędu była taka, jakbyśmy wetknęli kij w mrowisko, lub wrzucili granat - rozpoczęło się „wyjaśnianie problemu”. We wtorek skontaktowaliśmy się z wicedyrektorem w UM Damianem Gresiem, od którego usłyszeliśmy, że podległy mu pracownik szykuje wyjaśnienie - lada moment biuro prasowe urzędu nam je przekaże. I za moment owo biuro poinformowało nas, że na odpowiedź trzeba dłużej poczekać.
Wreszcie otrzymaliśmy obszerne wyjaśnienie Zachodniopomorskiego urzędu marszałkowskiego. Potwierdza ono nasze ustalenia - urząd zapewnia, że nowe naliczanie wynagrodzeń rad nadzorczych, wg przelicznika średniej krajowej, jest lepsze. A pewnie - dla członków rad. To oczywista oczywistość, jak jeszcze niedawno mówił pewien klasyk. I to ma być tanie państwo!
* * *
Tak pięknie mówił
Z exposé premiera Donalda Tuska:
„Chciałbym, żebyśmy wrócili do prostej, niewymagającej żadnych nakładów idei, która jest oczywista i dlatego nikt w Polsce nie rozumie, dlaczego nie jest realizowana. Idei władzy skromnej, pozbawionej zbędnych przywilejów, idei taniego państwa. (...) Chciałbym państwa zapewnić, że te przywileje, materialne przywileje władzy przestaną drażnić Polaków, bo znikną. To nie jest pusty gest, to nie jest fanaberia tego rządu, czy tej koalicji. (...) Chcę państwu również powiedzieć, że tanie państwo dzięki tej ekipie i tej koalicji stanie się faktem”.
* * *
Nerwy, nerwy...
W skład rady nadzorczej KARR wchodzą trzy osoby, m.in. radny Platformy z Stargardu Szczecińskiego, Koszalin reprezentuje w niej pani Leonarda Wiśniewska, także związana z Platformą. Gdy zadzwoniliśmy do niej z pytaniem, o co chodzi w tej zmianie wynagrodzenia członków rady, zareagowała nerwowo. „A w ogóle skąd ma pan ten telefon?” - rzuciła. Na uwagę, że znaleźliśmy w internecie, zdenerwowała się. O stawkach rozmawiać nie chciała, przerwała połączenie...
Wojciech Jurczak